Co się stało w Cieśninie Kerczeńskiej i jaki wpływ będzie to miało na środowisko?
Katastrofa na Morzu Czarnym, o której Rosja chciała przemilczeć. Plus: litewska ekspedycja wokół Bałtyku dotarła do domu oraz rozmowa z dr Izabelą Dłużyk
Są sprawy ważne i ważniejsze. W Rosji najważniejszą sprawą jest wojna w Ukrainie i interesy bardzo wąskiej grupy władzy, wszystko inne schodzi na dalszy plan. Nie mówiąc już o sprawach środowiskowych, które dla tego kraju zawsze były gdzieś na szarym końcu. 15 grudnia 2024 r. na Morzu Czarnym w Cieśninie Kerczeńskiej zatonęły dwa rosyjskie tankowce. Szacuje się, że w wyniku katastrofy do morza wyciekło 4 tys. ton mazutu.
Trudno jest oszacować skalę wycieku i wpływ na środowisko. Wody, na których doszło do katastrofy, po aneksji Krymu są kontrolowane przez Rosję. Tankowce łącznie miały transportować ponad 9 tys. ton mazutu i innych produktów ropopochodnych. Statki zatonęły, a wraz ze zmianą temperatury wody i konsystencji oleju może dochodzić do nowych wycieków.
Jest to chyba największa katastrofa ekologiczna, do jakiej doszło w Morzu Czarnym. Zatrute lub uwięzione w ropie giną ryby, delfiny, ptaki, a mazut jest ciągle wyrzucany na brzeg - czarna skorupa pokryła kilkadziesiąt kilometrów brzegu w Kraju Krasnodarskim. Nie wiadomo, gdzie jeszcze olej może wypłynąć. Zdaniem Greenpeace, skutki wycieku mogą być odczuwalne nawet przez kilka lat.
Dotychczasowa reakcja rosyjskich władz nie napawa optymizmem. W oczyszczanie plaż oraz ratowanie zwierząt i ptaków w pierwszej kolejności zaangażowali się wolontariusze, a sprawę nagłaśniają głównie lokalne i internetowe media oraz osoby, które przyjechały pomagać. Przez władze sytuacja była ignorowana, lokalna społeczność oraz wolontariusze organizowali się samodzielnie. Z dnia na dzień w mediach społecznościowych pojawiało się coraz więcej oburzonych głosów o braku koordynacji i pomocy ze strony państwa. Zdesperowani mieszkańcy opublikowali wideo z apelem do Putina.
Jeśli prześledzimy sytuacje, w których powinny były zadziałać rosyjskie instytucje lub prawo, i - ależ zaskoczenie - nie zadziałały, zauważymy, że dopiero zwrócenie się bezpośrednio do prezydenta pomagało ruszyć temat. Coś ruszyło i teraz. Dziesięć dni po katastrofie w Kraju Krasnodarskim został wprowadzony stan nadzwyczajny, wszczęto dochodzenie.
Interesujące, że mieszkańcy apelują nie tylko o włączenie odpowiednich służb, ale też o zwrócenie się do międzynarodowych organizacji i państw z prośbą o pomoc, szczególnie o specjalistyczny sprzęt i technologie oczyszczania gruntu i akwenu morskiego. Pech, że akurat szereg organizacji (w tym np. Greenpeace) otrzymały status organizacji niepożądanych w Rosji, wiele rosyjskich organizacji ekologicznych ma status agentów zagranicznych, a większość krajów, które mogłyby skutecznie pomóc, są ogłoszone w Rosji państwami nieprzyjacielskimi. Znaczy to tyle, że jakakolwiek współpraca z nimi jest niemożliwa.
Jeszcze kilka słów o zaangażowaniu wolontariuszy. Różne źródła podają, że w oczyszczanie plaż oraz pomoc ptakom i zwierzętom zaangażowało się nawet 8 tys. osób. Powstały sztaby, zbiórki pieniężne, wolontariusze organizują ciężki sprzęt i zakup ubrań ochronnych. To zryw obywatelski o największej skali w ostatnich latach. Dlaczego tu i teraz? Na pewno znaczenie ma apolityczność inicjatywy (przynajmniej na obecnym etapie). Znaczenie ma też miejsce - Kraj Krasnodarski słynie ze swojej przyrody, a czarnomorskie plaże tradycyjnie przyciągają rzesze turystów. Dodatkowo, turystyczne tereny posiadają infrastrukturę, która sprzyja chociażby zakwaterowaniu chętnych do pomocy, a samo pomaganie nie wymaga specjalnych umiejętności - chodzi np. o ładowanie zanieczyszczeń do worków. Kiedy cztery lata temu doszło do katastrofy w Norylsku na kole podbiegunowym, zaangażowanie na taką skalę było dużo trudniejsze, a i informacja o tym, że coś się złego dzieje rozchodziła się dużo wolniej. Być może dlatego reakcja władz i instytucji była zbyt późna, zbyt powolna i mało skuteczna.
Jest też wiele pytań o samo zatonięcie tankowców - te były wyeksploatowane i przeznaczone głównie do kursowania po rzekach. Na sztormowym morzu nie miały szans, dlaczego tam się znalazły? Sama Cieśnina Kerczeńska jest właściwie terenem działań wojennych i bardzo możliwe, że olej był transportowany na potrzeby wojska rosyjskiego. A więc katastrofa ekologiczna na Morzu Czarnym może być bezpośrednio związana z wojną Rosji w Ukrainie.
Uwagi domaga się też nasze morze, Bałtyk. Litewska piesza ekspedycja pod hasłem Save the Baltic Sea okrążyła Morze Bałtyckie i w połowie grudnia dotarła do Kłajpedy. Zaplanowana na dziewięć miesięcy dziesięcioosobowa wyprawa początkowo zmierzała do celu trzymając się wcześniej ustalonego harmonogramu. Jednak w momencie marszu przez Szwecję było już wiadomo, że nad przedsięwzięciem zawisły czarne chmury.
W wymianie maili z końca czerwca inicjator akcji Gierdus Bučas napisał mi, że największym wyzwaniem okazała się być współpraca zespołu - w sytuacji niedofinansowania wyprawy i niepewności jutra ekipa się posypała i zdecydowała wrócić do domu. 2 lipca Bučas podjął decyzję, że dalej idzie sam. Trzy tygodnie później dołączyło kilka osób i ostatecznie wyprawę ukończyła trzyosobowa ekipa.
Wydaje się, że ta ambitna akcja nie doczekała się takiego rozgłosu, na jaki liczyli organizatorzy. Jednak nie chcę mówić o porażce - nawiązane po drodze kontakty, liczne warsztaty, prelekcje i spotkania organizowane we wszystkich krajach (oprócz Kalinigradu) nad Bałtykiem to potencjał, do którego można będzie wracać. A Litwa po raz kolejny pokazała, że nie boi się odważnych pomysłów.
Na koniec chcę zostawić Was z czymś pozytywnym, a na pewno przyjemnym i zaprosić do wysłuchania mojej rozmowy z dr Izabelą Dłużyk.
Izabela Dłużyk znalazła się na liście BBC 100 najbardziej wpływowych kobiet 2023 roku, a niedawno została wyróżniona w plebiscycie “Nieustraszona w pracy” organizowanym przez Wysokie Obcasy. Na codzień pracuje jako lektorka na Uniwersytecie Gdańskim, ale poza nauczaniem języka - jako jedyna kobieta na świecie jest profesjonalną dokumentalistką dźwięków natury. Dłużyk, niewidoma od urodzenia gdańszczanka, dokumentowała dźwięki natury w wielu miejscach w Polsce, ale nie tylko - nagrywala też np. w Amazonii.
W podcaście zrealizowanym dla Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków wypytuję o to, czy ptaki rozmawiają? Posłuchajcie m.in. o słowiczych pojedynkach na głosy, różnicach w ptasich “gwarach” w zależności od regionu Polski, nagrywaniu w Puszczy Białowieskiej i Rezerwacie Beka.
“Wszystkim kobietom, które chciałyby podążać za swoimi marzeniami, powiedziałabym jedno: wyznaczcie sobie cel i nie poddawajcie się, pamiętając, że najcenniejsze przedsięwzięcia to przeważnie maraton, rzadko kiedy sprint” - mówiła na finałowej gali “Nieustraszona w pracy”. Bardzo do mnie przemawiają te słowa. Jako osoba dość niecierpliwa zazwyczaj chcę widzieć rezultaty jak najszybciej. A najczęściej tak się nie da. Dobrym przykładem jest wyróżnienie dla Atlasu Świata w konkursie Podcast Roku 2024 - w trzecim roku pracy nad Atlasem.
Tyle ode mnie dzisiaj. Dziękuję, że w tym roku byliście i byłyście ze mną, że zaglądacie do newsletterów w swoich skrzynkach, czytacie i z tygodnia na tydzień Was przybywa!
Życzę spokojnego weekendu i wszystkiego dobrego w 2025 roku!
A.