Co z tymi sowieckimi rzeźbami?
...czyli historia "budowniczych świetlanej przyszłości" z Zielonego Mostu
Dziękuję wszystkim osobom wspierającym Atlas Świata na BuyCoffee.to». Jeśli lubisz mnie czytać lub słuchać, postaw mi symboliczną kawę :) lub podziel się newsletterem z innymi. Dziękuję!
Granitowi żołnierze sowieccy mieli zniknąć z antokolskiego cmentarza jeszcze przed Zaduszkami. Tak jednak się nie stanie: wstrzymanie rozbiórki nakazał Komitet Praw Człowieka Narodów Zjednoczonych. Grupa osób „nazywających siebie etnicznymi Rosjanami” złożyła skargę, że usunięcie pomnika “narusza prawa mniejszości narodowych”. Litewska ministra Ewelina Dobrowolska zapewnia, że Komitet “został wprowadzony w błąd” i sprawa zostanie wyjaśniona, a pomnik usunięty.
Ten ciekawy wątek wpadł mi akurat w momencie, gdy pracowałam nad najnowszym odcinkiem Atlasu Świata. W rozmowie z Bartoszem Chmielewskim z Ośrodka Studiów Wschodnich przybliżamy okoliczności, w jakich kraje bałtyckie żegnają ostatnie sowieckie pomniki.
Czy pomniki i rzeźby, które nie mają “militarnego” obciążenia, również czeka los pomnikowych sowieckich żołnierzy? Temat nie jest prosty. Gdzie jest granica, której lepiej nie przekraczać, bo zaczniemy wymazywać część historii? Co jeszcze jest dziełem sztuki, a co już niechcianym symbolem słusznie minionego systemu?
Historia Mostu Zielonego nad rzeką Neris sięga ponad trzy wieki wstecz, ale obecny jego kształt pochodzi z lat ‘50 XX wieku. Zaprojektowany przez ówczesny leningradzki instytut projektowy Projektstalkonstrukcja most wykończyły prace litewskich artystów-rzeźbiarzy, przedstawiające postaci symbolizujące filary socjalistycznego społeczeństwa. Petras Vaivada i Bernardas Bučas są autorami rzeźby pt. “Rolnictwo”, Juozas Mikėnas i Juozas Kėdainis – „Młodzież nauki“, Bronius Vyšniauskas i Napoleonas Petrulis - „Przemysł i budowa”, a Bronius Pundzius stworzył rzeźbę “Na straży pokoju”, przedstawiającą sowieckich żołnierzy. W 1993 roku wszystkie cztery zostały wpisane na listę dziedzictwa kulturowego Litwy.
Niemal od razu wokół rzeźb rozgorzały dyskusje: czy prezentują dorobek litewskiej sztuki, czy są symbolem zniewolenia i okupacji? W 2009 roku odwiedzająca Wilno delegacja z Moskwy ponoć zaproponowała pokrycie kosztów renowacji rzeźb (propozycja ta nikogo nie zaskoczyła - za rosyjskie pieniądze były już restaurowane niektóre sowieckie pomniki). W 2015 roku miasto ogłosiło przetarg na renowację rzeź zaznaczając, że ich stan jest bardzo zły, a pozostawienie ich na moście powoduje zagrożenie dla ludzi. Na moment rzeźby stały się nawet tematem w wyborach samorządowych - kandydat na mera Wilna Remigijus Šimašius obiecał wstrzymać przetarg. Rok później rzeźby z mostu zniknęły, a w ich miejscu stanęły betonowe rabatki.
Demontaż rzeźb miał być, przynajmniej oficjalnie, tymczasowy, ale bardzo szybko okazało się, że na stare miejsce już nie wrócą. Do mera Wilna ustawiła się kolejka chętnych, żeby je przejąć: Grūto parkas, Europos parkas, a nawet miasto Sowietsk z sąsiedniego Obwodu Kaliningradzkiego. Šimašius zaproponował, że chętnie wymieni rzeźby na litewskie dobra kultury, które znajdują się w rosyjskich muzeach. Poszły oficjalne pisma, ale z jakichś powodów deal nie wypalił, a rzeźby przestały wiele lat na placu firmy, która je zdemontowała. Kilkakrotnie miasto próbowało je “sprzedać” Akademii Sztuk Pięknych, ale prezent był zbyt kosztowny dla uczelni - choć w 2016 roku zostały wykreślone z listy chronionych zabytków, wciąż wymagały poważnej inwestycji. W ubiegłym roku formalna tułaczka (bo fizycznie wciąż są przechowywane w jednym miejscu) “budowniczych świetlanej przyszłości” się zakończyła - rzeźby przejęło Litewskie Muzeum Narodowe i obiecało znaleźć pieniądze na ich renowację. Obawiam się jednak, że wojna i kryzys gospodarczy plany te może pokrzyżować.
A co z mostem? Monumentalne rzeźby stanowiły integralną cześć pierwotnego projektu i ich brak jest wizualnie bardzo odczuwalny. W 2019 roku w drodze konkursu zostały wyłonione prace artystyczne, które miały wypełnić tę pustkę, a jednocześnie opowiadać o wartościach i kierunkach, w jakich podąża stolica. Najpierw na moście stanęły cztery róże wiatrów autorstwa Sauliusa Paukštysa, po pół roku - “Rodzina” Donatasa Norušisa i został ogłoszony konkurs na kolejne ekspozycje, które miały się zmieniać co pół roku. Obecnie na Zielonym Moście zobaczymy pracę Audriusa Ambrasasa, nawiązującą do konstrukcji, w których pierwotne rzeźby zostały umocowane przed demontażem.
Powiedzieć, że instalacja Ambrasasa wywołała sprzeczne reakcje mieszkańców Wilna, to nic nie powiedzieć. Była i fala oburzenia, że “metalowe klatki” szpecą most i miasto, i docenienie koncepcji, w końcu Abrasas jest laureatem prestiżowych nagród, a projekt realizowany na moście został wyłoniony w drodze konkursu. Co więcej, prace te zostaną na dłużej (sam architekt mówi, że “na czas nieokreślony”).
Morał z tej historii? Demontaż z reguły jest prosty, o wiele trudniejsze jest wymyślenie, jak sensownie zapełnić pustkę po czymś, co przez dekady zapisało się w tkance miejskiej albo po czymś bardzo symbolicznym, jak ryski pomnik, o którym mówimy z Bartoszem w podcaście. Jaki pomysł ma Ryga? Posłuchajcie naszej rozmowy.
Tymczasem na celowniku dekomunizatorów znalazły się rzeźby znad wejścia do terminala wileńskiego lotniska: „Pilot“, „Mechanik lotniczy”, “Spadochroniarze”, “Pionierzy z modelami samolotów”. Budynek jest zabytkiem, więc dyskusje nabierają rumieńca. Szczególnie, że lotnisko się rozbudowuje, a w ostatnich latach powstały nowoczesne koncepcje, jak mogłoby wyglądać. Stanowisko lotniska jest jednoznaczne: “sowiecki relikt” należy zburzyć.
W tej litewskiej odsłonie Osobistego Atlasu Świata chcę Was zaprosić do lektury dwóch tekstów, które przygotowałam dla Przeglądu Bałtyckiego.
Ptasie królestwo nad Zatoką Kurońską. Atrakcje Delty Niemna i wyspy Ruś
Delta Niemna na pograniczu litewsko-rosyjskim to malownicza sieć rzek, rozlewisk i kanałów. Ten wyjątkowy pod względem przyrodniczym zakątek jest często pomijany w planach urlopowych turystów, których bardziej kuszą buzujące imprezami nadmorskie kurorty. Niesłusznie, bo Przylądek Ventė (Ventės Ragas) czy wyspa Ruś (Rusnės sala) oferują spektakularne widowiska – dźwięków, światła i kolorów – których reżyserem jest natura.
W przededniu katastrofy. Czym żyła Litwa latem 1940 roku?
1 czerwca państwowy radiofon zmienia ramówkę na letnią, ruszają pierwsze w tym sezonie loty na trasie Kowno-Połąga, zagęszcza się rozkład autobusowy do popularnych kurortów. Uczniowie wyruszają na szkolne wycieczki krajoznawcze – w czerwcu 1940 roku dochodzi do rozkwitu szkolnej turystyki. W międzywojennym systemie litewskiej oświaty kładzie się duży nacisk na poznawanie swojej ojczyzny w sposób empiryczny. Szkolne wycieczki z tymczasowej stolicy jadą nawet do Wilna. Wielu, nie tylko z młodego pokolenia, widzi miasto po raz pierwszy na własne oczy.
Tyle. I tradycyjnie: dobrego tygodnia!
A.