Miasto-twierdza. Jak Wilno przygotowało się do szczytu NATO?
11-12 lipca w stolicy Litwy odbędzie się szczyt NATO. Jak do wydarzenia przygotowało się Wilno i co czeka mieszkańców miasta?
1-12 lipca w stolicy Litwy odbędzie się szczyt NATO. Wielu mówi, że spotkanie zapisze się w historii ze względu na okoliczności (wojna Rosji w Ukrainie), a Ukraina spodziewa się konkretów dot. jej członkostwa w sojuszu. Jakie nadzieje polityków i spekulacje ekspertów się spełnią, przekonamy się niebawem, tymczasem w przededniu szczytu Wilno stało się prawdziwą twierdzą.
Prezydent USA przyleci na Litwę w poniedziałek wieczorem. Litewskie media poinformowały, że amerykańskie limuzyny wylądowały w Wilnie już w sobotę, w tym znana również z pobytu Joe Bidena w Polsce słynna “Bestia” - forteca na kołach, która ma wytrzymać potencjalny atak rakietowy.
Wilno od granicy z Rosją dzieli 180km, a od granicy z Białorusią - najbliższym sojusznikiem Rosji w obecnej wojnie - jedynie około 30km. Aby zapewnić bezpieczeństwo kilkudziesięciu głowom państw sojuszu, Litwa poprosiła o wsparcie. Od weekendu wylatujący z wileńskiego lotniska pasażerowie mogą podziwiać ustawione w gotowości PATRIOTy (amerykański mobilny system ochrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej) użyczone przez Niemców. Na czas szczytu do Litwy trafiły także NASAMS (obrona powietrzna krótkiego zasięgu) z Hiszpanii i francuskie haubice CAESAR (przeznaczone dla sił szybkiego reagowania). Ponadto, krajowe i zagraniczne media informują, że w tygodniu szczytu NATO na Litwie będą stacjonowały dodatkowe myśliwce sojuszników.
Dla ochrony gości litewskie wojsko wraz z sojusznikami powołało specjalne siły, w skład których wchodzą litewskie i zagraniczne jednostki marynarki wojennej, wojsk lądowych i służby specjalnie. Łącznie ok. 4 tys. żołnierzy. Wzmocnienie otrzymały też “ARAS” (litewska jednostka antyterrorystyczna) i służby graniczne (na granicy z Polską i Łotwą tymczasowo zostały wzniowione kontrole). Zadaniem tych wszystkich sił specjalnych będzie nie tylko ochrona delegacji państw NATO, ale także wzmocnienie ochrony strategicznych obiektów w całej Litwie.
Wszystko to ma ogromny potencjał propagandowy i choć nie sprawdziły się spekulacje, że litewska premierka będzie nową szefową NATO, organizacja szczytu NATO w Wilnie jest niekwestionowanym sukcesem litewskiej dyplomacji. Udane przygotowania będą też mocnym punktem w CV nowego mera Wilna, Valdasa Benkunskasa. Na specjalnej konferencji już przed weekendem Benkunskas ogłosił, że wszystkie przygotowania zostały zakończone o czasie, “nie po studencku, w ostatnią noc”: drogi, którymi będą jechały delegacje NATO, oraz miejsca, które odwiedzą, zostały specjalnie wysprzątane, asfalt uzupełniony, chodniki wyrównane, a rdza zamalowana. Zamalowano lub zasłonięto niektóre budynki w awaryjnym stanie. Mieszkańcy żartują, że są świadkami budowania potiomkinowskiej wioski, ale samorząd zapewnia, że inwestycja w infrastrukturę po szczycie przecież posłuży wszystkim, wiec porównanie jest niesprawiedliwe. Smaczkiem jest decyzja, że w czasie szczytu na miasto nie będą wyjeżdżać najstarsze trolejbusy, żeby przypadkiem nie trafiły w kadr zachodnich dziennikarzy. Spółka obsługująca transport publiczny w Wilnie twierdzi, że ta decyzja nie jest związana ze szczytem, lecz z mniejszą liczbą kursów z powodu ograniczeń w centrum miasta i starsza część taboru będzie mogła zostać w bazie. Czyżby naprawdę przypadek?
Na przygotowania miasto ze swojego budżetu wydało 10 mln euro. Władze Wilna zachęcają do wywieszania flag państwowych i spędzenia najbliższych dni poza miastem. Duża część centrum będzie zablokowana dla osób postronnych i w wielu miejscach będą mogły poruszać się tylko osoby z przepustkami. Wokół LITEXPO, którego dostosowanie do spotkań miało pochłonąć kolejne 12 mln euro, czuwać będą snajperzy, a mieszkańcy bezpośrednio przylegających do kompleksu bloków w określonych godzinach nie będą mogli korzystać z balkonów. Kompleks targowy LITEXPO jest jedynym miejscem w Wilnie, gdzie tego typu spotkanie w ogóle jest możliwe, a mimo to przygotowania i zabezpieczenie (również pod względem np. potencjalnych podsłuchów) wymagało ogromnego nakładu.
Już od miesięcy dziennikarze i służby zauważają wzmożoną dezinformację, mającą na celu dyskredytację NATO lub poszczególnych jednostek. Pojawiły się np. informacje o poborze do specjalnych jednostek do walki w Ukrainie. Służby obawiają się też innych prowokacji, przy czym niektóre sytuacje od razu są klasyfikowane jako potencjalne działanie Rosji. Tak się stało na przykład z inicjatywą “Call Russia”, formalnie niezależną kampanią zainicjowaną przez szefa medialnej spółki „15min“ Tomasa Balžekasa. Sam pomysł, aby dzwonić do “zwykłych” Rosjan w Rosji i opowiadać, jak wojna w Ukrainie wygląda naprawdę, powstał już w ubiegłym roku. Ostatnio jednak, tuż przed szczytem NATO, w wielu eksponowanych lokalizacjach pojawiły się nowe plakaty i bilbordy, na których najbardziej widocznym hasłem jest “Call Russia”. Wzbudziło to kontrowersje i podejrzenia o rosyjskie finansowanie. Sam Balžekas tłumaczy, że pomysł jest dobry, ale rzeczywiście nie do końca przemyślany w kontekście spotkania NATO, i że wszystkie plakaty zostaną szybko usunięte.
Przed mieszkańcami Wilna kilka logistycznie trudnych dni. A przed nami czas oczekiwania na rezultat szczytu.
Tyle na dziś, wszystkiego dobrego!
A.