Krajobraz między pierwszą a drugą turą
Podsumowanie wyborów parlamentarnych na Litwie, podcast z Dominikiem Wilczewskim i rozmowa w Radiu Nowy Świat
W niedzielę Litwa poszła do urn wyborczych, żeby zdecydować, kto będzie rządził krajem przez najbliższe cztery lata. Pierwsza tura nie dała jednoznacznych wyników, więc politycy w poniedziałkowych powyborczych studiach popijali kolejne mocne kawy i zbierali siły na jeszcze dwa tygodnie kampanii. Zapraszam na podsumowanie pierwszej tury, kilka zdań wyjaśnienia, na czym polega mieszana parlamentarna ordynacja wyborcza oraz opis większych i mniejszych powyborczych dramatów.
Dlaczego dwie tury?
W odróżnieniu od polskiego modelu, Litwa ma mieszaną ordynację wyborczą, w której 70 członków Sejmu wybieranych jest w okręgach wielomandatowych i kolejne 71 - w okręgach jednomandatowych (JOW). Wyborca idąc głosować dostaje dwie listy - na jednej głosuje na partię lub koalicję i może na niej zaznaczyć pięcioro kandydatów, którym daje preferencje - im częściej któryś z kandydatów jest preferowany, tym wyższą pozycję zajmuje na ostatecznej liście głosowania. Głos na listę bez wskazania preferencji uznaje się za ważny, ale punkty preferencyjne nie zostają nikomu przyznane i uznaje się, że wyborca wyraził poparcie dla kolejności sporządzonej przez partię.
Druga lista to kandydaci z okręgów jednomandatowych. W przypadku JOW w wyborach parlamentarnych wygrywa ten kandydat, który zebrał najwięcej głosów, ale nie mniej, niż 1/5 zarejestrowanych w danym okręgu wyborców* przy co najmniej 40% frekwencji. Jeśli próg wspomnianych dwudziestu procent nie zostaje przekroczony, potrzebna jest druga tura, w której mierzą się dwoje kandydatów z największą liczbą głosów w pierwszej turze.
Ten system daje wyborcom dwie możliwości: na obu listach poprzeć swoją partię lub na jednej liście zagłosować na partię, a na drugiej - oddać głos na osobę najlepiej znaną czy lubianą, nawet jeśli jest kandydatem niezależnym lub kandyduje z innej partii. Dzięki JOW do parlamentu mają więc szansę trafić osoby z partii, którym w skali kraju nie udaje się przekroczyć progu wyborczego.
Powyborcze twarde dane
Podium pierwszej tury to: opozycyjna Litewska Partia Socjaldemokratyczna z 19%, współrządzacy Związek Ojczyzny – Litewscy Chrześcijańscy Demokraci (konserwatyści) z 18% głosów oraz Świt Niemna z 15%.
Próg wyborczy przekroczyły także: Związek Demokratów "W imię Litwy" (nieco ponad 9%), Ruch Liberałów (prawie 8%) i Związek Chłopów i Zielonych (nieco ponad 7%). Co najmniej dwie kolejne partie będą obecne w parlamencie dzięki głosom w JOW.
Krótki komentarz powyborczy wysłuchacie w audycji “Punkt widzenia” Beaty Grabarczyk w Radiu Nowy Świat.
W drugiej turze poszczególne partie mogą wywalczyć jeszcze sporo mandatów, w ponad 60 JOW nie było rozstrzygającego wyniku:
obecnie rządzący konserwatyści - mogą zyskać ok. 30 mandatów
socjaldemokraci mogą dorzucić kolejne 37
po około 10 mandatów - reszta partii
po kilka - partia Wolności i AWPL-Związek Chrześcijańskich Rodzin
Vilija Blinkevičiūtė, szefowa Partii Socjaldemokratycznej, potwierdziła, że zamierza zostać premierką. Choć wielu uważa, że wolałaby zostać w Parlamencie Europejskim, gdzie zasiaduje już czwartą kadencję. Przyszła premierka to osoba z wieloletnim doświadczeniem politycznym, w latach 2000-2008 była ministrą spraw społecznych i pracy i w tym czasie na swoim stanowisku przetrwała trzech premierów.
W czyim sztabie panowała atmosfera stypy, kto otworzył szampana?
Zdecydowanie największym zaskoczeniem jest słaby wynik Związku Chłopów i Zielonych, którzy niemal do ostatniego momentu liczenia głosów nie byli pewni, czy przekroczą próg wyborczy. Związek ma silną pozycję od lat, w obecnym parlamencie mają 32 mandaty i przez ostatnie cztery lata byli w opozycji. Do Chłopów za chwilę wrócimy w kontekscie tworzenia potencjalnej koalicji.
Szampan natomiast lał się w sztabie Świtu Niemna, których dobry wynik zaskoczył nawet chyba ich samych. Lider Świtu, Remigijus Žemaitaitis najprawdopodobniej przyciągnął większość elektoratu negatywego największych partii.
Przypomnę, że po wyborach prezydenckich wiosną, kiedy na trzecim miejscu z prawie 13% znalazł się prorosyjski, antyunijny Eduardas Vaitkus, niektórzy wieszczyli, że jest to początek radykalizacji litewskiego społeczeństwa. Jednak wyniki parlamentarne pokazują, że nie chodzi o radykalizację, lecz o niezadowolenie z polityki w ogóle, i tacy antysystemowi lub krytycznie nastawieni do głównych nurtów kandydaci są w stanie wykręcić dobre wyniki. Žemaitaitis, w odróżnieniu od Vaitkusa, nie podważa zachodnich sojuszy, nie jest otwarcie prorosyjski. Jest natomiast bardzo wyrazisty, jego poglądy bywają ze sobą sprzeczne, agresywny w dyskusjach, napastliwy, na spotkaniach z wyborcami przeklina i to się wielu podoba. Jednocześnie ma na swoim koncie sprawę w parlamentarnej komisji dyscyplinarnej za antysemickie wypowiedzi, za co groził mu zakaz kandydowania w wyborach na 10 lat. Przed komisją uciekł rezygnując z mandatu. A teraz wraca - z łatką radykała.
Potencjalne układy koalicyjne
Rąd socjaldemokratów i konserwatystów nie wchodzi w grę. Partie te dzieli wieloletnia rywalizacja i niechęć, szczególnie po stronie socjaldemokratów. Druga tura poukłada brakujące puzzle, ponieważ dodatkowe mandaty może zmienić potencjał negocjacyjny.
Na chwilę obecną socjaldemokraci rozmawiają z demokratami Sauliusa Skvernelisa i Chłopami Ramūnasa Karbauskisa, co jest o tyle intrygujące, że wspomniani dwaj panowie żywo się nie znoszą. Skvernelis wyraża swoje rozczarowanie poważnymi zamiarami socjaldemokratów wobec Chłopów, z kolei Karbauskis stawia warunki, że gdyby - gdyby! - został zaproszony do tworzenia koalicji, nie życzy sobie demokratów w niektórych ministerstwach. Demokraci chcieliby zaprosić do współpracy Liberałów, których z kolei średnio by widziała liderka socjaldemokratów.
Žemaitaitis ze Świtu jest przekonany - przynajmniej w świetle kamer - że muszą się z nim dogadać i bardzo tę narrację od wieczoru wyborczego promuje. Mimo to, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że socjaldemokraci by woleli rząd mniejszoścowy, niż układanie się ze Świtem (wypadliby bardzo niekorzystnie wizerunkowo w kraju i za granicą).
Co jest do zrobienia?
W polityce zagranicznej - raczej bez zmian. Litwa utrzyma antyrosyjski proukraiński kurs. Wśród mainstreamu politycznego jest konsensus co do tego, że NATO, Unia Europejska, silne relacje z Zachodem to podstawy bezpieczeństwa kraju. W chili obecnej bezpieczeństwo militarne jest największym priorytetem Litwy.
Nowy rząd może próbować poukładać stosunki z Chinami, które się zepsuły po otwarciu przedstawicielstwa dyplomatycznego Tajwanu na Litwie. Skvernelis ze związku Demokratów otwarcie krytykuje awanturniczy, jak nazywa, sposób prowadzenia polityki zagranicznej przez Gabrieliusa Landsbergisa (minister spraw zagranicznych z konserwatystów).
W Atlasie Świata czeka na Was rozmowa z Dominikiem Wilczewskim, autorem książki “Litwa po Litewsku”. Rozmawiamy m.in. o “klanie” (jak złośliwi mówią) Landsbergisów. Zostawię tu wszystkim, kto jeszcze nie miał okazji wysłuchać tego odcinka.
Duże oczekiwania są w polityce wewnętrznej. Przede wszystkim, rosnąca dysproporcja między najuboższą i najbogatszą częścią społeczeństwa. Zagrożonych ubóstwem jest aż 20% mieszkańców Litwy, a szczególnie fatalnie sytuacja wygląda wśród osób w wieku senioralnym. Panuje wysokie niezadowolenie z jakości usług publicznych, opieki zdrowotnej, dostępu do leków, poziomu podatków oraz niedoinwestowania szkół i reform oświacie.
Zastanawiam się też nad losami projektów ustaw o związkach partnerskich. Z parlamentu niemal znika Partia Wolności, która najgłośniej się wypowiadała za równością małżeńską i występowała z najdalej idącymi propozycjami w tym temacie. Możliwe, że pojawią się jakieś pośrednie rozwiązania, które mogą otrzymać szersze poparcie, włącznie z poparciem ze strony prezydenta, który dotychczas sprzeciwiał się związkom partnerskim czy małżeństwom jednopłciowym.
Poprawią się też reacje na linii premier-prezydent. Prezydent Nausėda z sympatią wypowiada się o Viliji Blinkevičiūtė, co otwiera nowe możliwości załatwienia różnych spraw. Z drugiej strony, prezydent chciałby mieć większy wpływ na rząd (czemu opór dawali konserwatyści), dlatego warto byłoby się przyjrzeć, czy nowy, potencjalnie przyjazny układ, nie zaistnieje kosztem większych wpływów prezydenta.
Tyle w ramach podsumowania. 27 października powinno się wyjaśnić więcej, a tymczasem można zrobić zapas popkornu na te dwa tygodnie kampanii, bo tak naprawdę dopiero teraz nabrała rumieńców.
Zachęcam do podzielenia się artykułem w Waszych mediach społecznościowych, zaobserwowania Atlasu Świata na Spotify i do przeczytania niebawem!
*W niektórych polskich mediach pojawiła się informacja, że w JOW wygrywa osoba zdobywająca co najmniej 50%+1 głosów, ale jest to już nieaktualne, po zmianie w 2022 roku.